Strona:X de Montépin Marta.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obaj uścisnęli sobie ręce. Robert wziął kopertę i wyciągnął następujący list cyfrowany:
P.L.51+6 = 670+23= 245—9 = 132—1 = 672—11 =:264+8= 614+9 = 87+20 =:9+16= 158it.d.
— Ja to przetłomaczę prędko, rzekł Robert, wkładając list do koperty, którą schował do kieszeni.
— Ja mógłbym panu to wytłomaczyć zaraz w kilku słowach, odrzekł O’Brien, z uśmiechem. Ale chcę dla pana zachować niespodziankę.
Amerykanin był iście przebiegłym. Jeżeli tak zjednał dla siebie Roberta, to dlatego, że spodziewał się później wyciągnąć z niego wszelkie zyski. Jeżeli mu dostarczał broni przeciw Prusom, to dlatego, że czuł się zupełnym panem położenia. Pewny był, że Verniere jest zupełnie od niego zależny. Trzymał go poznaną tajemnicą i trzymał go dobrze.
Bratobójca opuścił ulicę Zwycięztwa i udał się do Neuilly.

∗             ∗

Weronika wyszedłszy od magnetyzera, wypytywała Martę, ażeby się dowiedzieć, czy rzeczywiście nic sobie nie przypomina z tego, co się działo w sali porad doktora O’Briena.
Odpowiedzi dziewczynki były zupełnie przeczące pod każdym względem. Nie zachowała wcale wspomnienia z krótkiego okresu snu magnetycznego.
Weronika w końcu nabrała przeświadczenia, że słynny magnetyzer jest tylko poślednim szarlatanem, który wyczytawszy w dziennikach opis potrójnej zbrodni w Saint-Ouen, nadużył jej łatwowierności i usy-