Strona:X de Montépin Marta.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się pod każdym względem, zaproszeni byli dawni robotnicy Ryszarda Verniere, wśród których znajdowali się stary Szymon i Klaudjusz Grivot.
Vide-Gousset, pijak, który, jak sobie czytelnicy przypominają, wymienił na monetę bilet loteryjny, chcąc dać składkę na pogrzeb biednej Germany, miał również należeć do zebrania, lecz o godzinie oznaczonej wcale się nie pokazał.
Szczera wesołość panowała wśród biesiadników.
Weronika znajdowała chwilę ukojenia w swych cierpieniach. Oznaki sympatji, jakiem otaczali ją ci dzielni ludzie, czyniły mniej dolegliwemi głębokie rany jej duszy.
Marja siedziała obok kataryniarza, którego to sąsiedztwo bardzo cieszyło, i tak nadskakiwał ładnej służącej, że pani Aubin zawołała do nich ze śmiechem:
— A pobierzcież się zakochani... Przynajmniej nacałujecie się, ile tylko zechcecie!
— I to przyjdzie, pani Aubin, odparł mańkut.
— Pobierzcie się, i kupcie odemnie mój zakład. Ja nie jestem już młoda, widzicie, i mam ochotę już odpocząć. Marja jest dobrą dziewczyną, pracowita, jak żadna, i zna dom wybornie. Odstąpię wam tanio, i dam wam czas do spłaty, jak długo chcecie.
— O! to się zrobi, niech tylko ma pieniądze! odpowiedział mańkut.
— Nie potrzeba kapitałów. Koszta aktu i małe zaliczenie na towary, i to jeszcze zaliczenie od was, o ile można, najmniejsze.
Marja patrzyła na Magloira, a spojrzenie jej mó-