Strona:X de Montépin Marta.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rem. Czy tej osoby nie widziałaś pani kiedykolwiek przedtem?
— Nigdy, panie.
— Czy to był człowiek młody, czy już dojrzały?
— Dojrzały.
— A pan Verniere przyjął go uprzejmie?
— Tak, panie.
— Wrócimy do tego jeszcze później. Teraz zajmijmy się walką pani z mordercą. Poznałaś pani, że przyszedł do fabryki przed czterema dniami. Podałaś pani rysopis zbyt niedokładny, ażebym mógł się nim kierować w swych poszukiwaniach, a ponieważ fatalność uczyniła cię niewidomą, nie jesteś w stanie poznać zabójcy, gdyby przypadkiem zjawił się w pani obecności. Ale wspomniałaś pani o jakimś dowodzie rzeczowym...
— Tak, panie, i ten przedmiot zastąpić mi zdoła oczy, których nie mam już wcale. Pozwól pan, jednak że zadam ci jedno pytanie. Czy pan wierzy w sonambulizm?
— W sonambulizm? powtórzył Daniel z uśmiechem, w którym przezierał najzupełniejszy sceptycyzm.
— Rozumiem pana. Obawiasz się pan pomyłki lub mistyfikacji. Nie chcesz pan wypytywać jasnowidzącej, w obawie, ażebyś nie był w pole wyprowadzony. A gdyby jednak jaka jasnowidząca, pod wpływem snu magnetycznego, mogła panu opisać mordercę lepiej, niż ja to uczyniłam, wskazać go panu i zaprowadzić pana do niego? Ja bo wierzę, i mam prawo wierzyć, gdyż miałam dowód, iż wzrok podwójny istnieje. Pewna jasnowidząca przepowiedziała mi, że odnajdę córkę moją