Przejdź do zawartości

Strona:X de Montépin Marta.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ściowy zwiększał się z dniem każdym, ku wielkiej radości babki.
— Nie jestem już młodą, mówiła do siebie, i miałam wiele zmartwień, a to niszczy człowieka. Może już nie pożyję długo. Z pewnym kapitalikiem Marta będzie mogła dać sobie radę. Przytem gdy mnie nie stanie, Magloire jej nie opuści, pod tym względem jestem spokojną, najlepiej jednak byłoby, ażeby pozostała zupełnie niezależną i niepotrzebującą nikogo...


∗             ∗

Daniel Savanne, jak już wiemy, zachował dla siebie kilka dni odpoczynku, ażeby je spędzić w willi Saint-Maur.
W sobotę udał się do sądu, ażeby zajść do gabinetu i przejrzeć nagromadzone podczas jego nieobecności papiery. Po wyjściu z sądu, przed powrotem na wieś, wstąpił do jubilera, któremu powierzył wykonanie kopii pieczątki oskarżycielskiej.
Kopia ta była gotowa i Daniel aż się zadziwił na widok doskonałej roboty i dokładności naśladownictwa, gdy porównał z sobą oba przedmioty.
— Ponieważ ja sam mógłbym się omylić, rzekł da jubilera pan Savanne, może pan będzie łaskaw naznaczyć czem model.
Jubiler białą nitką jedwabną obwiązał szyję lwa srebrnego.
Daniel zapłacił umówioną cenę i zabrał oba przedmioty.
Przybywszy do willi, udał się wprost do swoich pokojów, rozwinął klejnoty, fałszywe i prawdziwe. Ory-