Strona:X de Montépin Marta.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ależ, panie, co było umówione...
— Mnie nie obchodzi, przerwał bratobójca. Ja o niczem nie wiem. Nawet nie znałem kapitana Savanne, a zatem nie mogę nic uczynić. Jednakże przez wzgląd na stan pańskiego zdrowia, ze współczucia, wynagrodzę panu za podróż, jaką tu odbyłeś.
I wyjąwszy z pugilaresu dwa banknoty po sto franków podał je Nestorowi Wiewiórce.
Ten zrozumiał, że nie może się sprzeciwiać. Wziął dwieście franków, mruknął jakieś podziękowanie, ukłonił się i odszedł, wielce zasmucony.
Robert okazywał zimną krew podczas całej rozmowy z Wiewiórką, gdy jednak ten wyszedł, uczuł się znów pomieszanym.
— Tu jest klucz zagadki, postawionej przez Weronikę u sędziego śledczego! wyszeptał. Trzysta dziesięć tysięcy franków, znalezionych w kasie Ryszarda, Depozyt Gabrjela Savanne, przeznaczony był dla Marty Sollier, córki naturalnej kapitana. Ryszard je przyjął, ażeby dać później dziecku, które już było u swej babki. Gabrjel rzeczywiście odwiedził brata mego wieczorem 30 grudnia. To o tej wizycie Weronika mówiła Danielowi Savanne. Rady, o które go prosiła, miały niezawodnie na celu otrzymanie objaśnienia, co uczynić, ażeby otrzymać majątek, przeznaczony dla małej. Zapewne ma ona pokwitowanie, podpisane przez Ryszarda. Ta kobieta musi zniknąć, jak jej wnuczka, i ona zniknie. Ja tego chcę!...

∗             ∗