Strona:X de Montépin Marta.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiet banknotów, wynoszący sumę trzykroć sto tysięcy franków, na którego kopercie wypisane było: Depozyt Gabrjela Savanne. Przypomniał sobie słowa Weroniki Sollier, wobec sędziego śledczego twierdzącej, że kapitan okrętu złożył wizytę w Saint-Ouen, wieczorem dnia 30-go grudnia, chociaż Daniel oświadczył, że to niemożebne, gdyż według niego, brat przyjechał do Paryża dopiero nazajutrz, 31-go grudnia. Widocznie tkwiła w tem jakaś tajemnica, chciał ją poznać i dlatego starał się wyciągnąć przybysza na słówka.
— To, co pan mi mówi, rzekł, dotyczy rzeczy natury niezmiernie delikatnej. I pojmujesz pan, że nie mogę ci odpowiedzieć, zanim pana wprzód nie wypytam.
— Oczywiście, rozumiem i oceniam.
— Uczyń więc pan tak, jak gdybym o niczem nie wiedział, i powiedz mi, jakie zadanie powierzył ci Gabrjel Savanne.
Wiewiórka otarł pot z czoła. Zebranie i uporządkowanie myśli przyprawiło go o wielkie zmęczenie.
— O! doskonale, doskonale, powtórzył. Tak, może pan mnie wypytywać, a ja panu odpowiadać będę, ażebyś się przekonał, że nie masz do czynienia z jakim oszustem. Otóż chodziło, jak panu wiadomo niezawodnie, o odnalezienie śladów pewnej młodej kobiety i dziewczynki, opuszczonych przed kilku laty przez kapitana, którego wyrzuty sumienia gnębiły strasznie. Stracił je z oczu przed siedmiu laty i pragnął naprawić złe, wyrządzone opuszczeniem. Z powodów poważnych i pewnych, nie chciał się z tem zwierzyć nikomu z rodziny. Panu tylko, swemu najlepszemu przyjacielowi,