Strona:X de Montépin Marta.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Najzupełniejsza prawda! słowo honoru!
— Zkądże się dowiedziałeś o tem, tak prędko?
— To cała historja. Wysiadłem z pociągu, przybyłego z Pont-d’Aim i spokojnie czekałem na omnibus z Bastylii do Saint-Ouen, gdy słyszę, jak krzyczy jakiś roznosiciel gazet: Tabelka dokładna wygranych na loterji Schronienia sierót; numer 5039 wygrał wielki los 50,000 franków. Dziesięć centymów. Gdym usłyszał roznosiciela, jakby błyskawica oświetliła mój umysł. Kroćset tysięcy! powiedziałem sobie, ale to numer zupełnie podobny do mego, do tego biletu, który mi odstąpił ten wiecznie spragniony Vide-Gousset. Biegnę do roznosiciela, płacę mu, wyrywam tabelkę i patrzę, 5039! To mi coraz bardziej przypomina podobieństwo mego numeru, ale może się mylę. Chwytam więc dorożkę, każę się wieźć, co koń wyskoczy do Saint-Ouen. Przyjeżdżam, wbiegam do mieszkania, otwieram szkatułkę, wyciągam bilet!.. Jakże mi serce biło. Przecieram sobie oczy, tak! To mój numer 5039. Główna wygrana! Sądzicie państwo, że się już uspokoiłem! Gdzietam! jadę do urzędu loterji. Tylko co miano biuro zamknąć! Odtrącam woźnego i zapytuję urzędnika: Czy numer 5039 wygrał główny los? Tak. Czy pan go ma? A tak! Pokazuję. Kłaniają mi się. Pojmujecie, ktoś, co wygrywa, to zaraz wielki pan! Winszuję! odzywa się urzędnik. Czy mogę dostać pieniążki? Dziś nie, ale jutro! Biorę znów dorożkę. Jadę do Saint-Ouen i oto jestem, ażeby wam powiedzieć: Mamo Aubin! kupuję twój zakład! Żenię się z Marją za trzy tygodnie. Mama Weronika i Marta nie opuszczą nas wcale.