Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rossignol wstał i chwiejąc się, zaledwie mógł utrzymać równowagę.
— Chodźmy... — odparł piękny August i pomyślał: Tam będzie „gotów!“
Towarzysze poszli, trzymając się pod ręce. Lokaj niósł szkatułkę, bo Rossignol i tak już miał wiele kłopotu z samym sobą.
Dostali się wreszcie po licznych przystankach do ulubionej przez ślusarza knajpy i tu zasiedli sobie w oddzielnym pokoju, naprzeciw sześciu tuzinów ostryg i czterech butelek wina białego.
Zbytecznie byłoby opowiadać to całe sam na sam, w czasie którego piękny August, zdołał zręcznie wyzyskać na korzyść swej przebiegłej ciekawości, wzmagające się upicie Rossignola.
Zanim trzecia butelka została wypróżnioną, robotnik z najmniejszymi szczegółami opowiedział przybycie do warsztatu zakwefionej nieznajomej, obstalunek klucza podług odciśnięcia z wosku, podejrzenia, jakie ztąd powstały i wreszcie całą scenę, którą znamy.
Ukończywszy wreszcie to opowiadanie, w którem tysiąc razy odstępował od przedmiotu, Rossignol opuścił głowę na stół a stos skorup od ostryg posłużył mu za poduszkę i zasnął snem. twardym, pijackim, jakiego niezdolne są przerwać nawet salwy armatnie.
August zostawił go na łaskę losu i sam, zataczając się nieźle, chociaż o ile mógł oszczędzał się w picu, powrócił do pałacu na bulwarze Hausmana.
Wynurzenia Rossignola, o których szczerości niepodobna mu było wątpić, ździwiły go niepomiernie, tak dalece przywykł panią de Nathon uważać za najuczciwszą kobietę.