Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

faktach i jak się łatwo domyśleć, nie omieszkała znów od siebie zawiadamiać o nich Berty. Widywała też często swego chrzestnego syna, który jej okazywał szczery szacunek.
Z początkiem 1867 roku, poczciwy doktór rozpoczął już dziewiąty krzyżyk. Coraz też bardziej słabł z każdym dniem. Zgon dawał się przewidywać blizki. Wiedział o tem, ale nie martwił się wcale, żal mu tylko było rozstać się z Armandem. Tym, którzy żyli uczciwie, zacnie, nie straszno jest umierać.
Teraz powróćmy do pana de Nathon.
Hrabia nie został ambasadorem. Nawet doplomatą nie był.
Stanowisko dyplomatyczne wysokie mógł on był wprawdzie otrzymać, ale z przekonań rojalista, nie chciał się zaciągnąć w szeregi cesarstwa. Nie przestał jednak interesować się polityką i nie wyrzekł się oddania swych zdolności i doświadczenia na usługi kraju.
Hrabia podał się na deputata w okręgu normandzkim, gdzie leżały jego dobra. Wyborcy prawie jednomyślnie obrali go swym przedstawicielem w izbie, pomimo rozpaczliwych usiłowań prefekta, popierającego kandydata rządowego.
W Izbie deputowanych najzaciętsi przeciwnicy podziwiali go i nie taili się z szacunkiem.
Pewnego dnia hrabia rzekł z uśmiechem do żony:
— Aż nadto czuje się szczęśliwym, droga Berto... Czasem aż mnie strach bierze na myśl, że nagle może zjawić się jaka chmurka i zasłonić me słońce...