Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie chcesz zaślubić tego, który cię kocha, a główny twój argument jest taki, że stając się żoną Henryka przyniosłabyś mu wstyd, zdradę, przed nim ukrytą... Wszak o to ci chodzi, droga Berto?..
— Tak... niestety! tak...
— Jedno słowo może zmienić to wszystko...
— Jakie? — spytało dziewczę, a serce jej zabiło gwałtownie — cóż to za słowo?..
— A gdyby Henryk żenił się z tobą, wiedząc o wszystkiem?..
Gdyby nie zmrok podwójny od zmierzchu i gęstego sklepienia liści, można byłoby wówczas widzieć jak twarz Berty okryła się szkarłatnym rumieńcem.
— O wszystkiem!.. — powtórzyła, a głos jej ze wzruszenia ledwie był dosłyszalny... — Ależ on nie wie o tem... nie dowie się nigdy!.. O! Blanko... Blanko... powiedz mi że nie wie...
— Nie wie o tem, to prawda... Ale może się dowiedzieć o wszystkiem...
— O wszystkiem!.. O mój Boże! Więc tej jeszcze męczarni brakło do mych katuszy! Ale któżby mu wyjawił tę sromotną tajemnicę, tę straszną tajemnicę, kto?..
— Ty, Berto.
Ruchem szybkim dziewczę wyrwało się z objęć kuzynki, Cofnęło się gwałtownie, przerażone.
Przez kilka sekund słychać było tylko wietrzyk, wstrząsający liście i przyśpieszone bicie serca nieszczęśliwego dziecka.
Nareszcie przerwała ciszę: