Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z nią... Wnieś przed nią swą sprawę... Jesteś przecie wymownym... Bądź jeszcze wymowniejszym... Miłość doda panu natchnienia... Muszę dodać, bynajmniej nie ażeby pana zaniepokoić, tylko ażeby ostrzedz, że Berta wciąż odmawiała najświetniejszych partyi w naszych stronach i oświadczyła mi wręcz, że nigdy za mąż nie wyjdzie... Ale wtedy nie kochała nikogo... Jeżeli cię kocha, wszystko będzie inaczej... Ale jak sądzisz pan, kocha cię ona?
— Nie mogę powiedzieć tego, czem się łudzę — odpowiedział p. de Nathon — ale są chwilę, kiedy śmiem nawet mieć nadzieję...
— I ja także ją mam... — podchwycił jenerał. — Przypominasz pan sobie, jak była wzruszona, gdyś pan przyjechał, gdy niespodziewając się pana wcale, nagle cię zobaczyła... Wiem, że złożyła to na karb zawrotu głowy, ale między nami mówiąc, ani krzty w to nie wierzyłem, zaraz się domyśliłem co się święci... Nie trudno ci przyjdzie, jeżeli się nie mylę...
— A gdybyśmy się mylili obadwaj — szepnął pan de Nathon. — A jeżeli dla panny de Franoy jestem zgoła obojętnym... Pomyśl tylko, jenerale, jestem od niej dwa razy starszym...
— To cóż to szkodzi? Nie znam przecie przyjemniejszego od ciebie mężczyzny... Margrabia de Flammaroche, któremu Berta odmówiła, miał dopiero dwadzieścia siedm lat, a nie mógł się z tobą równać...
— Boję się, jenerale, czy cię nie zaślepia sympatya... Przy pannie de Franoy wyglądam chyba jak starzec... Ja doprawdy boje się!.. Przeczuwam że odmówi.. Po takich marzeniach co będzie za przebu-