Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się przeciw niemu obróci, czy przynajmniej będzie mógł liczyć na pannę de Franoy?
Czy może być pewnym, że ona go kocha? Jakiż i w czem dowód mógł mieć, że jego niewysłowionemu, bezgranicznemu uczuciu odpowie równe w jej sercu uczucie? Danie mu bukietu róż zwiędłych, a nawet tylko pozwolenie, ażeby go wziął, ot i cała urojona miłość Berty dla niego. Czyż zresztą dziecko szesnastoletnie umie kochać? Czy nie bierze ona za miłość jedynie sympatyi, która uczucia tego jest tylko dalekim odbłyskiem?
Wszystko to mówił sobie Sebastyan i z jaką niewysłowioną goryczą! Zwątpienie, zazdrość i gniew, szarpały mu serce. Nigdy przy Bercie nie był sam, nigdy nie mógł się z nią swobodnie rozmówić, ona jakby uciekała przed nim (tak mu się zdawało) i widział, jak z uśmiechem słuchała komplementów margrabiego de Flammaroche.
— Trzeba raz skończyć... szepnął — to nad moje siły... Muszę raz wiedzieć... Muszę działać... Ale jak się dowiedzieć?.. jak działać?..
Nadarzyła się sposobność.
Zaproszenia na wieczór tańcujący, wydawany przez podprefekta z Baume-les-Daumes przysłano do zamku Cusance, do zamku Saint-Juan, do zakładu leczniczego w Gullion, a także i do domku mera w Hantmont, wiemy bowiem, że Sebastyan był kolegą szkolnym podprefekta.
W przeddzień tego balu baronowa de Vergy była na obiedzie w zamku Cusance, jak i margrabia i Sebastyan, i miała tam przenocować.