Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wstydu i bojaźni, zapobiegając nowéj chorobie, która spóźniała zerwanie słabego i ostatniego już ogniwa, aby mu nie dodała nowéj siły do ściśnienia mnie na nowo.
Mawiałem sobie: już teraz rozpocznę życie nowe, już dłużéj nie będę spóźniał! a za tym wyrazem serce moje szło już do zamiaru; zabierałem się do działania, jużem prawie poczynał, alem nie robił; nie wpadałem w przepaść zboczeń przeszłego życia mojego, ale na jéj brzegu stojąc oddychałem. Dokładałem nowych usiłowań, i o mało żem nie doszedł do celu, zdawało się, żem go już prawie dotykał i osiągnął; nie doszedłem atoli anim dotknął i nic nie osiągnąłem; bom się wahał umrzeć tym rzeczom, które dla mnie prawdziwą śmiercią były, a żyć dla życia wiecznego; silniéj mną władało złe od młodości ze mną wzrastające, aniżeli dobre, do któregom nie przywykł. Im bardziéj zbliżał się ów moment czasu, w którym moja istota wewnętrznie odmienić się miała, tym większą przerażał mnie trwogą; ani mnie jednak wstecz odwodził, ani do celu doprowadzał, ale trzymał moje kroki w zawieszeniu.
Te fraszki fraszek! te marności nad marnościami ciągły mnie za suknię ciała mojego, i potrząsały nią, pomrukując mi: czyliż nas opuszczasz wcale? Jakto! więcże od chwili niniejszéj na zawsze już z tobą nie będziemy? I od tego momentu nigdy już nie wolno ci będzie tego lub owego! Wszystko, co mi napomykały wtem, com nazwał: To, lub Owo; co mi podsuwały o mój Boże, niech twoje nieskończone miłosierdzie zmaże to z duszy sługi twojego! Jakie nieczystości i nieprzystojności przywodziły przede mnie! Słuchałem ich jeszcze, ale mniéj daleko niźli w połowie; już one przed moje oblicze swarliwe i śmiało stawić się nie mogły, lecz jakby z tyłu przez moje ramię bojaźliwemi podszepty mrucząc, i odchodzącego mnie ukradkiem szczypając, wymagały abym jeszcze obejrzał się za niemi. Opóźniały one mnie jednak, wahającego się jeszcze, w zupełném