Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przezeń ciebie szukali. Rzeczy zaś na pozór zdrożne, które mnie w tych księgach zwykle obrażały, skorom słyszał wiele wyjątków z nich na gruntownych dowodach wyłożonych: odnosiłem już do głębokości tajemnic ich niezrozumienie. Jego powaga wydawała mi się tym wyższego szacunku i wiary godniejszą, ile że się do rąk prawie każdego czytelnika nastręcza, i w głębokości sensu, niemniéj swojéj tajemnicy majestat chowa, jak jasnością wyrazów, i swoim niskim stylem każdemu przystępne, serca gruntownie rozważające usposabia, by wszystkich ludzi na obszérne łono swéj prostoty przygarnęło; małéj tylko liczbie uczonych dozwalając przejść do ciebie przez ciasne ubocza zasłonionych obrazów: jednak daleko większéj, niśli gdyby tak wysokim stopniem powagi nie jaśniało, i tak wiele gminów ludu na łono świętéj prostoty nie przygarniało. Rozważałem to wszystko, tyś mnie wspomagał, wzdychałem, tyś ucha nastawiał; wahałem się, tyś mną rządził. Szedłem széroką drogą świata, nie opuszczałeś mnie.




ROZDZIAŁ VI.
Opisuje nędzne ambicyi.

Pragnąłem namiętnie sławy, bogactw, małżeństwa; ale ty śmiałeś się ze mnie. W moich zapragnieniach doznawałem tysiąc dotkliwych trudności, i tém więcéj litowałeś się nade mną, im większą dla mnie zaprawiałeś goryczą to, czém ty sam nie byłeś. Zobacz moje serce Panie! któryś mnie natchnął tém przypomnieniem i pokorném wyznaniem. Niech teraz mocno przywiąże się do ciebie dusza moja, którąś od tak silnie trzymającego ją lepu śmierci oswobodził. Jakże wielka była jéj nędza! przeto tak dotkliwie kłułeś boleścią jéj rany, aby wszystkiém pogardziwszy, do ciebie się szczérze nawróciła, bo ty jesteś nade wszystkiém, bez któ-