Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ciebie przecież rzeczywistej i żyję tylko myślą, nadzieją ujrzenia swego bóstwa.“
„Jedno z dwojga — albo mię kochał wtedy gdy to pisał, albo kłamał uczucie... Nie, w tych słowach nie zmieściłoby się kłamstwo! Poezja czysta wionie...“
Teraz znowu wydobyła inny list, jeden z najpierwszych, o ile można wnosić z wyblakłego pisma. Jeszcze się wtedy mało znali; on ją kochał jak marzenie, jak ideał. Gwiazdom się kazał do niej uśmiechać, a pogodne niebo, słońce, tęczę i najwspanialsze kwiaty miał w słowach swoich dla uwielbianej kochanki. Psyche prawie na pamięć umiała treść tego listu. „Na gwiazdach z Tobą przebywam, skoro na ziemi nie mogę. Wszystkie myśli Ci poświęcam, a pragnę oddać życie. Hymny miłości w duszy śpiewam, które w snach swoich słyszeć musisz. Ty mi promienie natchnienia zsyłasz z nieba swych oczu. Mam Cię zawsze przy sobie w snach swoich, a potem sny szczęścia na jawie trwają. I przeto rwie się dusza ma do Ciebie i tęskni bezustanku. Ach, bo ty jedna zastępujesz mi wszystko brakujące na ziemi! Ubóstwiona bogini, spojrzyj na swego czciciela, który w hołdzie miłości duszę u stóp twoich składa! Błagam Cię, obdarz mię szczęściem, jakiego nikt nie posiadł. Szczę-