Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tem droższą mi jesteś ideo moja, kochanko! Kocham cię więc tak, jak tylko namiętny człowiek rozkosz swoją kochać może. Kocham twą radość i twe cierpienie, twe życie na jawie i w marzeniu, twe cnoty — i jeżeli je posiadasz — błędy. Dwa oddzielne byty stały się we mnie jednym niepodzielnym bytem.
Niechże więc będzie duszą każdego mego ideału, świadkiem i współuczestnikiem każdego dzieła! Poprzez nią na świat będę spoglądał, ilekroć wielkiego światła zapotrzebuję. Od niej wezmę błogosławieństwo, gdy wielkich natchnień będzie mi potrzeba. Niechże w pragnieniach życia mego będzie pierwszą i ostatnią!
Rozwidniła mi każdy zakątek duszy, w którą wlała sutą czarę nieznanego dotąd szczęścia, napełniła mię i nasyciła urokiem poezji. Na wiosnę jest miło, pięknie; ale wiosna nie przynosi stworzeniu tyle szczęścia, ile mi go ona daje.
Gdyby ziemia ludzkiemi słowy mogła wyrazić swą wdzięczność dla słońca, wielbiłaby je chyba tak, jak ja tę swoją kochankę uwielbiam. Bo kocham ją nadzwyczajnie i żadnych granic tej miłości nie zdołam zaznaczyć: wszystko ludzkie uwielbienie w sobie dla niej