Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zebrali. Rzecz ważna, chodzi o zasady, ideały.
Wszyscy zwrócili oczy na Dryblaskiego, zdając się mówić:
— Za ciebie walczymy, mój panie! Na jednej kolacji nie można poprzestać, jeżeli się ma nadstawiać swoją skórę w obronie cudzej.
Przełożony atoli zrobił dziwną minę, jak gdyby nie miał chęci wyprawiać drugiej kolacji.
Z kolei więc oczekiwano zaproszenia na pojutrze od Przytyckiego, który pedagogice zawdzięczał kamienicę, i on też, zrozumiawszy wymowny język spojrzeń, rzekł:
— W takim razie ja panów zapraszam na pojutrze do siebie.
Między przełożonym a Brzdączkiewiczem przed rozejściem się stanęła na boku umowa, że profesor przez dwa dni nie będzie przychodził do zakładu naukowego na lekcje i czas ten poświęci pisaniu rozprawy „W obronie ideałów“, gdzie ubocznie, lecz zasadniczo otrzymają też naukę dobrą wszyscy nieprzyjaciele Dryblaskiego i jego zakładu.
Biła północ, gdy się rozeszli i, gwarząc, dwójkami sunęli po ulicy. Wytrwalsi, więcej krewcy, podążyli jeszcze „Pod Bachusa“, aby