Strona:Wycieczka.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I jakby tem cięciem bata
Czas na dwie części przedzielił...
 
Wśród zbóż i modrych bławatków
Bryczka pomknęła z turkotem,
Aż mnie przywiozła nakoniec
Ku dniom dzisiejszym zpowrotem...
 
Znikła gdzieś w wielkiej oddali
Wysoka skała tyniecka;
Jak zórz ostatki, przygasły
Słoneczne uśmiechy dziecka...
 
Czas ruszył chyżo z kopyta —
Brzękły wędzidła, chomąta...
Dnia tego chyba już przeszła
Rocznica dwudziesta piąta...

Z dnia tego garść młodych wspomnień
Dziś mi została jedynie,
Zielonych jako te krzewy
W starej tynieckiej ruinie...

15. VI. 1930