Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bo-by bez takiéj naprawy
Został haniebnie plugawy.
Lecz i słoń, chociaż rozumny,
Nie skąpił w pochwale dumnéj;
A pokazując trąbą swą na wieloryba,
Z gniewem: „Ta-to podobno chyba
Potwora, co wodami na powietrze dmucha,
Potrzebuje, by jéj kto kęs przyciosał brzucha,
I łuskę na grzbiecie twardem
Ważnym okrzesał oskardem“.
Słowem, cokolwiek było w téj drużynie,
Kozły brodami trząsły na świnie,
Kogut się spierał żwawo z indykiem,
Mrówka komora zwała karlikiem,
Z oślich się uszu nagrawał szkapa;
Wilk tylko jeden pochwalił capa.
Lecz ze wszystkich, czy kto rży, czy kwiczy, czy beczy,
Największym się pokazał głupim ród człowieczy.
Bo równie, tak mężczyzny, jako i kobiety,
Ostrowidze na drugich, a na siebie krety:
Chętnie sobie widoczne przebaczamy wady,
A o lada co czernim niewinne sąsiady.
Dla czego, kiedy świat stawił,
Wszystkim nam Jowisz sakwy do barków przyprawił.
W przedniéj cudze nosimy torbie, a na zadzie
Każdy z nas, by nie widział, swe przywary kładzie.
1771, Zab. IV, 246 — 9.




IV. Gil i Słowik.




Pan gil z słowikiem wszedszy w przymierze,
W znajome lasy gdzieś tam wędrował;
Pierwszy miał cudne nad spodziw pierze,
A drugi głosem wszystkich celował.

Ledwo co weszli do boru oba,
I spojrzéć nie chce nikt na słowika;
Wszyscy do gila: to mi osoba!
A ten być nie wart za pacholika!