Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czarny żal nocnym ukirzony mrokiem,
Zasępił domy; a gorzkich potokiem
Brocząc ulice łez, powrócił one
Wieki strapione;

Kiedy twe króle płaczem niewzruszona,
Na zimne mary kładła Persefona,
Polsko żałosna! łamiąc onych dziką
Berła motyką:

A ożywione ich śmiertelnym losem,
Wabiąc chrapliwym bezkrólewia głosem;
Na łup okrutny podawała z twojem
Szczęście pokojem.

Patrzał Bóg na to z gwiaździstéj wierzchnice,
Skąd nieprzeskoczne wymierza granice
Światu, dokąd iść mają, i którędy
Ludzkie zapędy;

Póki niewinność ma płakać ujęta
W potwarcze spony; i póki odęta
Duma przewodzić, a szlifować swoje
Niezgoda zbroje.

Na jego palców zakres nieprzełomny,
Cofa swe grzbiety gwałt morza ogromny;
Mdleją pożary, a dłoń moru blada
W pochwy miecz wkłada.

I wy mocarze! pod których zdeptany
Niewolniczemi brząka lud kajdany,
Macie swe kresy: o jego się ramię
Każda moc łamie.

Szydzi na górze on z niesilnéj dumy,
I na swe szwanki przewrotne rozumy
Często nicuje: czyniąc, że w swe sieci
Sprawca sam leci.

Więc kiedy ludzkiéj już pomocy zgoła
Nie stało, ruszył dzielnego anioła;
Anioła, który od twéj, Wazo! skroni
Uchylił broni: