Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA DZIEWIĄTA.
(Ci sami, wchodzą: Popiel, Świergoń i dwaj rycerze).

ADELA.   Wyżymir zginął; witaj!
POPIEL.   Straszna żono!
Czemu mnie witasz krwią? Czy twoje łono
Wiecznie jej łaknie? Nie dość, że żelazem
Walczym — tam z nami duchy walczą razem
Płomienistemi mieczami... Śród boju
Na Wyżymira szedłem; wtem u zdroju
Duch Władysława chwyta mnie za ramię,
Chwyta, potrąca w tłum, szeregi łamie,
I woła: „Tam Wyżymir! pchnij!“ Ja pchnąłem,
Potem skoczyłem w tłum. Ilu tam ściąłem,
Nie wiem, lecz, patrzaj, złamałem trzy miecze.
ADELA.  Nadto ty jeszcze serce masz człowiecze;
Czartem być musi, kto czarta usłucha.
On ci na pomoc z piekieł wysłał ducha,
Było iść za nim i mordować dalej.
POPIEL.   O, wyjdź i policz tych, co tam skonali!
ADELA.   Pomorduj wszystkich, to będę liczyła.
POPIEL.   W przekleństwie matki okropna jest siła;
Ni mnie, ni tamtym nie dało zwycięstwa
Padali ludzie szalonego męstwa,
Darmo padali po obojej stronie.
ADELA.   A więc zwyciężą teraz moje dłonie.
Kmiecie naszymi, królu, kmiecie z nami!
Patrz, tam Ziemowit stoi z szeregami,
A w Ziemowicie kocha się Kalina.
POPIEL.   Co?
ADELA.   Daj twą siostrę za kmiecego syna,
Daj mu ją; królu! w kmieciach straszna siła.
Jeśli na stryjów stoczy się ta bryła,
Przepadli! zginą!