Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

RZEPICHA   (u nóg Bożenny).
Bogi was w naszej zesłały przygodzie!
BOŻENNA.   Piaście, bezpiecznie przebywaj w twej chacie!
Król moim synem, jak wy syna macie,
A ja synowi zakażę was gnębić.
Ujrzym, czy Niemka mogła mu tak zziębić
Serce, że starej matki nie usłucha.
A jeśli słowem nie wzruszę mu ducha,
To go przekleństwo matki trafi w głowę.
(Do Kaliny i niewiast.)
Pójdźmy!

(Bożenna, Kalina i kmiotki odchodzą.)

PIAST.   Niech bogi nagrodzą królowę
Za moją chatę! Spal kadzidła bogom!
Na czas Bożenna opieką tym progom,
A potem.... Niech się dzieje bogów wola!
Piast nie opuści ni chaty, ni pola,
Gdzie siał i zbierał. Za ślady mojemi
Wszyscyby kmiecie uciekli z tej ziemi.
RZEPICHA.   Piaście, tyś stary, a myślisz szalenie.
Jeśli bezpieczne kędy znasz schronienie,
To idźmy!
PIAST.   Cicho! Mnie tu stać do końca!
Dla moich oczu indziej niema słońca;
Tu zdradzon, indziej oddychać nie mogę.
Ale Ziemowit wnet wyruszy w drogę.
Idźże mi teraz spieszno do komory
I przygotuj mu strawę i ubiory!
RZEPICHA.   Piaście, on jeden u nas — pomnij, stary!
PIAST   (do odchodzącej Rzepichy).
Idź, idź, niewiasto, a bądź dobrej wiary!
(Do Ziemowita po odejściu Rzepichy.)
Skoro ci matka da strawę i odzież,
Idź w bór nad Wisłę! Tam już kmieca młodzież
Ruszyła zbrojno; ty masz stać na czele.
Miłują ciebie, że poczynasz śmiele;
A mnie stąd radość, zbielonemu laty,
Że mój syn w miłość ludzką już bogaty.