Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na ich oblicze jasne i szczęściem promienne
Rubinem z okien padły pierwsze zorze dzienne.
Lud klęczał... O, kto takich szczęśliwych obaczy,
Choćby mu pierś pękała — zapomni rozpaczy!
A Rudnicki padł krzyżem. Po tej nocnej bitwie
Ukorzył się zwycięzca przed Bogiem w modlitwie:
Często słychać, jak z piersi gorące westchnienie
Ściele się na posadzki kościelnej kamienie.
Tyleż bo mu w tej piersi płonęło i płonie!
Tam jego syn w kolebce przy stroskanej żonie,
A nad nimi dłoń mściwa okrutnego wroga
Z knutami i z Sybirem... I westchnął do Boga.
To mu znowu bój przyszły przed oczyma stawa:
„Z nami trzyma Wołynie!“ zawołała Warszawa,
A on stanie przed wodzem, wrogów krwią zbroczony,
I powie: „My z Krzemieńca, od zamczyska Bony!
Blizny niechaj powiedzą, czy widzielim wroga!...“
I, aby się tak stało, znów westchnął do Boga.
Ale i to wie cechmistrz, że kule nie głaszczą,
A śmierć stoi na polach z otworzoną paszczą
I nie pyta, czy schizma, czy kto prawej wiary,
Jeno i stąd i zowąd porywa ofiary;
Więc może i on w boju padnie w obec wroga —
I, niechaj tem Bóg rządzi, modlił się do Boga.

IX.

W oknach się ukazała płomienna twarz słońca;
Starzec już był wotywę odśpiewał do końca,
Więc pan cechmistrz wstał z ziemi i rzekł: „Komu droga,
Temu czas! Błogosławcież, ojcze, w imię Boga
Mojej rzeszy!“ Lecz gwardyan wziął pacholąt dwoje
Kazał otworzyć groby i rzekł: „Dzieci moje,
Nim pójdziecie na walki, zestąpcie w te lochy!
Tam na kamieniach leżą święte ojców prochy;
Znał ich Szwed, Moskwa, Tatar, znali Bisurmanie;
Z niebios się oni patrzą na wasze powstanie,
Tam was pobłogosławię: — trupy się poruszą
I obleją was swoją bohaterską duszą.“
Odsunięto więc płytę z pośrodka kościoła,
Gwardyan stanął u wejścia: „Dzieci, za mną!“ woła.