Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gadzino wściekła, czemuż żar ten krwawy
Nie mogę w słowa rozpalone przelać
I niemi cisnąć, jakby grom jaskrawy,
By je świat pojął i zechciał podzielać?
Nie! milcząc, karmię jadowitą żmiję —
I słuchać muszę — że o piersi bije.

O, gdybym mógł cię tygrysa szponami
Wyrwać z tej piersi i pokazać światu,
Jakiemiś ty mnie poiło jadami...
... A jednak... ileż w tobie było kwiatu!
Ile uniesień! miłości!...
Dość na tem! —
Serce, tyś moim i niebem i katem!

1855.




POŻEGNANIE.

Odetchnąłem,
Żyć zacząłem
Powiewami kwiecia — róż!
Bywaj zdrowa!
Smutne słowa,
Ledwiem ujrzał — żegnam już.

Com tu przeżył,
W com tu wierzył,
Nieskalane niosę w świat:
Marzeń sploty,
Łzy tęsknoty
I nadziei blady kwiat.

I twe lico,
Krasawico,