Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy doczekać tego nie może,
Zakracze smutnie: „Mocny mój Boże! —
Gdzieżby to oni zaszli już byli,
Gdyby z trzech — jeden sztandar zrobili!“

1860.




ZA WIESZCZAMI.

Przebrzmiały pieśni — wieszcze w grób się kładą,
A tak spokojni, jakby nas rzucali
Na bojowisku przy dobytej stali,
Nad skronią wroga zatrwożoną, bladą,
Jakby zwycięstwo było w naszym ręku,
Tysiąckroć w wrogów obwieszczone jęku!

Wróżyli sławę, wróżyli zbawienie,
Dusze słuchaczów wstrząsnęli do głębi —
Ich żar nas pali — a ich chłód nas ziębi[1]
Łakniem ich głodem, czujem ich pragnienie —
Ufne za nimi obracamy oczy,
Rychłoli wieszczba z niebiosów się stoczy?!

Rychłoli gwiazdy zaćmią ciemne chmury,
Jęk dzwonów — boju godzinę obwieści? —
Rychłoli wietrzyk, co dziś trawkę pieści,
Ponad grobami zawyje ponury —
I odgłos ludu wzniesie się: „Do broni!...“
Rychłoli wstaniem?!... Wszak wieścili oni.

Gdzie oni?... w grobie, śród mogił ojczystych.
Odkąd nas owi rzucili wielmożni,

  1. żar — ich poezyi, chłód — ich mogił.