Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

By nie stał w cieniu, Matko, twój obrońca,
Ani się w tłumów utopił bezmiarze:
Jeno niech stoi, podawać gotowy
Temu pociechę — temu miecz stalowy!

31 marca 1857.




KIEDYŻ?

Nam dzisiaj tak w duszach, jak kiedy się wiosna
Z zimowej wyrywa niemocy:
To smutek i żałość, to zorza radosna,
To rozpacz, jak wicher północy.

Ach, kiedyż za ciebie w bój skoczym spragnieni,
O Polsko, ty matko miłości?
I kiedyż przy huku dział, trzasku płomieni
Podniesiem okrzyki wolności?

I kiedyż uczynim, swobodni oracze,
Lemiesze z pałaszy skrwawionych?
Ach, kiedyż na ziemi już nikt nie zapłacze,
Prócz rosy pól naszych zielonych?

1857.




WNUCZĘ MĘŻÓW.

Była sala gotycka, sklepiona,
W niej portrety rycerzów i herby;
Ponad orłem krzyż rozwiódł ramiona —
Zbroje, miecze, a na mieczach szczerby,