Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy usłyszysz, śpiesz na bitew pola
Orężem wrogom kreślić twoje prawa,
Trąć z mogił harfy żałobne Eola,
Za sztandarami wznoś radośne „sława!“
I walcz, pamiętna, że Bóg — czynów Bogiem!
Walcz, Polsko, jak lew, na polach z twym wrogiem.

Lecz biada tobie, gdybyś, jak dewotka,
W kościołach gromów przemodliła porę!
Tam nieochybnie zniszczenie cię spotka
I Bóg zostawi cię, jak dziecko chore,
Klęczące we łzach na kościelnym progu
A tylko z modłów wiedzące o Bogu.

Obcej cię wonczas poruczy prawicy,
Abyś w cierpieniach dorosła na męża.
Lecz nie, ty czujesz hasło w błyskawicy,
Ty wiesz, że wkrótce czas dobyć oręża
I stanąć w polach, jak przed latyś stała — —
O, czuwaj, Polsko, byś nie przesłyszała!

1861.




CO TAM MARZYĆ!

Co tam marzyć o kochaniu,
O bogdance, o róż rwaniu —
Dla nas niema róż!
My — jak ptacy na wędrówce —
Dziś tu, jutro na placówce
Może staniem już.

Co śni serce, niech raz prześni!
W twarde życie twarde pieśni
Niech wiodą jak w tan,
A miast ręce — rękojeści
Szczery uścisk, gdy obwieści
Z niebios chwilę Pan