Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

54
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Dla czegoż taić przedemną? Poznam, przeczuję. Płakałaś, droga?
— Trochę.
— Powiesz mi łez przyczynę?
— A! śmiałbyś się.
— Naprzykład? zobaczysz, że się śmiać nie będę.
— Myślałam o przyszłości.
— Jestże w niéj co strasznego?
— Dla mnie? tysiąc rzeczy. Moj ojciec męczy się tutaj. Chciałby znów rozpocząć swoje wędrówki; ja mu zawadzam. Poszłabym do klasztoru; ale boję się mu to powiedzieć... nie pozwoli.
— Dla czegoż do klasztoru?
— Gdzież się schronię?
— Jagusiu! potrzebaż mówić, że cię kocham, żem twój?
— Wiem o tém, mówiłeś mi to wczoraj. Ale Janie, tyś się nie powinien żenić, powiada ojciec. Żona zabija artystę, on cały winien siebie sztuce.
— O, lepiéj sztuki się zaprzeć, niż szczęścia!
— Ja i tobie jak ojcu będę zawadą w życiu, ciężarem. Takie biedne przeznaczenie kobiety. U dzikich pół-zwierząt, pół-ludzi, ona dźwiga ciężar domu i całéj pracy, mąż żyje właściwie, ona tylko jest narzędziem do jego życia. U nas kobieta jest niby sobą, chce być oddzielną istotą, wymagacie tego po niéj, a nie dozwalacie. Ztąd tysiące zawodów dla obojga. O! życie! życie! prawda! wielka i straszna zagadka.
— Którą rozwiązuje chwila szczęścia! rzekł Jan.
— I długie lata wspomnień, i długie lata nadziei.
— Zawsze to ta sama chwila szczęścia widziana wprzód z daleka, widziana potém w oddaleniu. Całe