Przejdź do zawartości

Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

34
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

chleba na pokarm i liści palmowych na maty, posłanie i ręczne roboty.
„Długo, długo żył tak pustelnik. Wtém raz burza się zrywa; okręt niedaleko ku brzegom zmierzający gruchocze się o skały w ciemnościach. Jedna żywa stota ocalona z rozbicia wyciąga ręce ku Martynianowi, nie mogąc sarna wdrapać się na skałę i zachować życia. Młode to i śliczne dziewczę.
„Pustelnik je ratuje, oddaje swoją pieczarę, maty i wszystko co miał, ale nie śmie razem pozostać. Samotność z kobietą nigdy nie jest bezpieczna. Wspomnienie pierwszego upadku daje mu naukę. Uratowaną dziewczynę zostawia, a sam rzuca się ze skały w morze, nie wiedząc czy w niém śmierć, czy nowe tylko znajdzie życie. Brzeg był blizki, i Martynian przypłynął do niego. Długo jeszcze żył późniéj i umarł podobno w Atenach w pięćdziesiątym roku życia.”
Ta legenda nie jest-li wielką nauką, że często ucieczka jedyném zwycięztwem? Tak, mój Janie! W pierwszéj chwili uciekać potrzeba, bo późniéj, kto wie! bedą-li siły? Kto wie! czy Martynian, gdyby był dłużéj pozostał z uratowaną, nie upadłby raz drugi? Ta prześliczna legenda przyszła mi dziś na myśl znowu, gdym poczuł płomień rozpalający się w piersi pod wejrzeniem téj kobiety. Uciekam, wolałbym utopić się raczéj, niż pozostać z nią, wystawiony na pociski tych oczu.
Jan uśmiechnął się i spytał:
— Odkąd tak stałeś się nabożnym?
— Nabożnym? Takim jestem zawsze, w głębi duszy, ale się tém nie chlubię. Tu zaś nie idzie wcale o nabożeństwo. Dla siebie wolałbym szczere dziewczę uliczne, które spojrzy gdy czuć będzie i zechce myśl wzrokiem wyrazić, i dziś mnie pokocha, a jutro po-