cia swego... Serce kobiety tylko tém się odzyskuje Nie poniżaj mnie, podnieś siebie!...
Kasztelanic dumał, oparty na siodle.
— Kusicielko! zawołał: rozbroić mnie chcesz i rzucić potém jak łachman na drodze, aby mnie ludzie stratowali... Ha! stań się wola twoja!... Dosyć cierpiałem, mogę już docierpieć do końca. Kochałem cię i kocham nawet tą zemstą i nienawiścią; poddam się. Zetrzéj mnie. Ale słuchaj kobieto! jeśli jest Bóg, sprawiedliwość, niebo i piekło... kara i nagroda... to spytają cię na innym świecie o dolę moją. Trzymasz ją w ręku. Zrobię wszystko czego żądasz... spełnię rozkaz! Jam twój, ja nie dopominam się o nic, nawet o uśmiech i spojrzenie. Bądź spokojna. Jaksowie zginą, ale ich grób... będzie godzien, byś na nim łzę wylała.
Spiął konia, skłonił głowę i zniknął.
Spytkowa stała długo w miejscu, z oczyma łez pełnemi, nie wierząc jeszcze otrzymanemu zwycięztwu. Sam koń jéj rżąc zawrócił się ku domowi i niekierowany rączo się puścił do Mielsztyniec. Gdy stanął przed gankiem, zsiadając zaledwie mogła pani Brygida zdać sobie sprawę z téj sceny dziwnéj, nieprawdopodobnéj, a zakończonéj dla niéj jeszcze niezrozumiałym tryumfem.
P. Nikodem Repeszko właśnie był powrócił z Lublina, w dosyć dobrém usposobieniu umysłu, zadowolony z siebie, obrachowując wcześnie przyszłe zyski, ja-