Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

206
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Skrzynia więc nie była pełna? przerwał Repeszko.
— Nietylko że pełną nie była, dodał ze śmiechem ks. Ziemiec, ale całkowicie próżną... Na dnie leżał zbutwiały kawałeczek pergaminu i maleńki mosiężny pozłacany relikwiarzyk, mocno zaśniedziały, zawierający cząsteczkę szaty Chrystusowéj, wedle tradycyi, odartéj przez żołdaka, gdy go obnażano, aby przybić na krzyżu. Relikwia ta wielkiéj ceny, przywieziona z Jerozolimy przez jednego Krzyżowca, była całym owym skarbem.
Pan Repeszko milczał zadumany.
— Otoż, rzekł ksiądz Ziemiec, niech wpan dobrze zważa, aby z ciekawością i zachodem wielkim, kusząc się o otwarcie mielsztynieckiéj skrzyni, także tam ino pamiątek i relikwij nie znalazł.
Zarumieniłby się był może pan Repeszko, gdyby mu płeć śniada i opalona, do skóry wyprawnéj podobna, dozwoliła blednąć i czerwienieć. Co tam pod tą maską nieprzebytą się działo, on sam tylko wiedział. Pośpieszył się wytłómaczyć i zaprotestować, że nie żadne inne uczucie, tylko miłość bliźniego kazała mu starać się poznać ludzi, aby im wedle możności być użytecznym.
— A! księże proboszczu dobrodzieju! rzekł niby z lekką urazą — jakże mnie też złote serduszko wasze mogło posądzić, że mogę mieć jakieś powody nie całkiem czyste, a uchowaj Boże interesowane, do wciskania się w poufalszą znajomość państwa Spytków?... Jakże mnie to boleśnie, ojcze mój, iż w anielskiém sercu waszém na lepszą jeszcze nie zasłużyłem sobie opinię!... Ale świadkiem Ten, który wszystko widzi i czyta w sercach ludzkich najskrytsze myśli, iż ja