wdówka po brygadyerze Wejmiczu była bóztwem starca; a to bóztwo po części kosztem Żarskiego utrzymywało się w obłokach dostatku i promienistéj koronie stroju.
Mówiono, że Żarski przystrajał co inni odzierali, ale czegoż nie mówią? Dość, że stary bał się brygadyerowéj, która go traktowała z góry, bez litości, i przyjmując od niego dary, łajała czasem zamiast podziękowania.
Wspomnienie brygadyerowéj pomogło wielce do interesu. Mrucząc, zgodził się Żarski o Adonisa i o swój portret, ale więcéj już obrazów nabywać nie chciał. Napróżno go Mamonicz kusił, zachęcał — nic nie pomogło.
— Co mi dasz? zawołał przystępując Jan w rozpaczy, przyciśniony potrzebą. Nie taję się, mam długi, zmuszony jestem prosić cię! kupuj!
— Wszystko a wszystko, powolnie rzekł Żarski, nie wyjmując Sybilli, kasztelanowéj?
— O! nie wyjmując! dorzucił szybko Mamonicz.
— Chciałem ją zostawić! szepnął Jan nieśmiało.
— Po co? surowo poglądając, rzekł Tytus, dopatrzywszy się po raz pierwszy, że Jagusia nie całkiem niebieskiemi wspomnienie czarnych oczu zatarła. Nie wyjmując jéj! co dasz?
— Ale najprzód, nie mam gotowych, chybabym pożyczył.
— Pożyczysz.
— I procent zapłacę, nabycie ciężkie.
— Co dasz?
— Pięć sztuk pozostało? tysiąc złotych.
— Dwa tysiące.
— Niepodobna!
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/136
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
128
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.