Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Chory przechadzał się już po pokoju ogołoconym prawie ze sprzętu i części obrazów, ale wybladły i wyniszczony, gdy kasztelan powracający rychło z sejmu znalazł w domu list z pieniędzmi. Dumny, oziębły, zcudzoziemszczały, nie miał jednak w głębi złego serca, a wady swoje po większéj części winien był wychowaniu. Dowiedziawszy się o niebezpiecznéj chorobie artysty, pośpieszył ku niemu wzruszony do żywego. Wchodząc na wschody, postrzegłszy ubóztwo wszędzie wymownie napiętnowane, zabolał nad stanem biednego a szlachetnego człowieka, który niedoświadczeniu swemu winien był cierpienie, zrządzone przez kobietę próżną i bez serca. Z grzecznością, na którą się zdobywał tylko gdy był żywo poruszony, powitał artystę i spytał go: dla czego odesłał pieniądze?
— Nie mogłem ich przyjąć, rzekł Jan: mam jeszcze obowiązki wdzięczności dla niego.
— Ale zmiłuj się, dość tego! odparł kładnąc na stole podwójną ilość kasztelan: nie przesadzaj swoich obowiązków; proszę cię, abyś to przyjął jako dowód mojéj wdzięczności za portret prześlicznéj kobiety, z którą się rozstając, miło mi po niéj choć tę zachować pamiątkę. Portret ten arcydzieło!
Jan się zarumienił, oparł o stół, bo czuł drżące pod sobą nogi.
— Tak, rozstajemy się, dodał kasztelan z uśmie-