Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

74
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Oooo, doprawdy! A cóź to waść się tak zawiódł na żonie?
— Uchowaj Boże! Takem się dobrze ożenił, tak wyśmienicie, tak doskonale, że aż nadto.
— Cóż to tam, za nadto? Pan Bóg dał może przychówek przed czasem?
— Uchowaj Boże! To cnota sama!
— Cóż, stara i brzydka, jak się waść rozpatrzył? spytał Kapucyn.
— Lat dwadzieścia, świeża jak jagoda, a śliczna gdyby anioł.
— Nie mieszaj waść aniołów do tego... Wiec uboga?
— Oj nie! Dla mnie to nawet i bardzo bogata, i nadto.
— Chyba głupia zbytecznie, włos długi a rozum krótki.
— Żebyż to, dobrodzieju, ja był na taką trafił! Ale w tém sęk, że za nadto rozumna!
— Źle się wiedzie?
— A źle, bo mnie chce gwałtem za nos wodzić.
— Cóż to, ona waszeci na złe naprowadza?
— Zapewne nie na dobre; chce, żebym od rana do nocy pracował, i co gorsza, żebym w domu siedział.
— O!...
Gwardyan począł się śmiać tak serdecznie, że się aż za brzuch i boki z kolei podtrzymywał.
— Wielebny ojciec się śmieje, a wiadomo, że gdzie ogon rządzi... Jak to może być, żeby kobieta miała w domu być głową?
— To nie daj jéj być głową i rządzić.
— A kiedy nie mogę.
— Widać kochanku, żeś słabszy. Zdajże się na