Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

25
SFINKS.

cenie Ś. Pawła, Męczeństwo Ś. Katarzyny i t. d. We wszystkich taż sama wprawna ręka, silne uczucie, koloryt pełen harmonii.
Gdym się wpatrywał w te niespodzianie napotkane skarby, brat Maryan stał w progu, prawie zawstydzony, ze spuszczonemi oczyma i rękami, rzadką swą siwiejącą już brodę na piersi zwiesiwszy. Nic mi nie odpowiedział na pochwały, na zapytania, jak gdyby lękał się wylać, jakby się bał w sobie obudzić myśl nowemu stanowi niewłaściwą. Próżno usiłowałem go do rozmowy nakłonić; musiałem wreszcie odejść, dziwnie niepowodzeniem tém dotknięty. Z pokorą i łagodnością pożegnał mnie braciszek, ale bał się prawie rzec słowa, lękał spojrzeć na mnie, w którym opuszczony świat widział. Próbowałem nabyć jedną z prac jego, lecz gdym o to przebąknął żądanie, odpowiedział mi skłopotany, że prace jego do niego nie należą, że niemi rozporządza ojciec gwardyan.
Poszliśmy więc ze staruszkiem do celi gwardyańskiej, gdzie przyjęty gościnnie i uczęstowany, gdym się spytał, czyby nie można co z robot brata Maryana dostać? — rumiany, otyły i rubaszny przełożony odpowiedział mi z głośnym i szerokim śmiechem:
— Mój jegomościuniu! alboż to doprawdy co tak osobliwego?
— Są to bardzo piękne obrazy, a kiedyś może i wysokiéj będą ceny. Brat Maryan będzie drugim Leksyckim, jest nim już dzisiaj.
— Któż to dobrodzieju Leksycki?
— Sławny krakowski malarz, — zakonnik reguły Ś. Bernarda.
— A! a! Jestże tam co skończonego u brata Maryana?