Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Na ludziach, co świat jeszcze kochają, co młodzi sercem tak dalece, że wszystko żywe i wesołe kołacze im do serca i głowę zawraca, — klasztor ze swemi cichemi mury, ciemnemi okopciałemi sklepieniami i przerywaném tylko powolnemi kroki człowieka lub zegara milczeniem, robi ściskające, smutne wrażenie, takie właśnie, jakie na ich czole czyni chłód zimnego sklepu. Radzi są co najprędzéj wynijść z niego na świeże powietrze, do ruchu, do tłumu i wrzawy, jakby się obawiali, aby kamienna trumna umarłych dla świata nie zamknęła się nad nimi na zawsze, nie przytrzymała ich zimnym swym uściskiem. Lecz dla tych, co ciałem i myślą przewędrowali przez krainy wesela i młodości, ten obraz doskonałego spokoju, „pokoju, jakiego świat dać nie może”, tyle ma ponęty i uroku!
Niech co chcą piszą ludzie dumni i nową jakąś nauką pijani, oszaleni, niewidzący prawdy za złocistemi blaskami nowości; niech wyrzekają przeciw instytucyi, któréj uprzedzenie pojąć im dziś nie dozwala lub wystawia fałszywie ze stanowiska na jakiém stoją; — ileż to przecię zawiedzionych i utrapionych przez świat, westchnie ku niedostającéj im ciszy klasztornéj! Te westchnienia daleko silniéj mówią nad wszelkie rozumowania przeciwne. Samo pozornie najcięższe dla człowieka wyrzeczenie się własnéj woli, jakże się sta-