człowieka potrzebuje może postarzeć, aby wypięknieć i z otaczającym się światem zlać w jedność. Ogromne izby okrutnie białe, nagie, wilgotne, przerażały swą niczém niesplamioną nowością, niezamieszkaniem. W jednéj z nich umyślnie przyrządzonéj na malarnię, pracował Szyrko za trójnogiem. W niéj teka jego wiecznie okradanych sztychów i zatabaczona chustka leżały z paletą na jedném krześle, pod którém stała butelka z piwem i oblepła szklanka. Jakby na przekór nowości pomieszkania, meble przeniesione były do niego z domu starego, połamane i brudne. Tu się jeszcze bardziéj zużytemi wydawały. Kilka obrazów lichych a jaskrawych w różnych epokach dojrzałości talent malarza ukazujących, wisiało po ścianach: jedne podmazane, drugie poprawione trochę, inne wylizane do obrzydliwości jak porcelanowe kwiatki. Kilka starych płócien ciemnych, jak wielkie plamy, rozkładało się krzywo i niedbale powieszane na świeżo potynkowanych ścianach. Kurz i pajęczyny przybyły z niemi z dawnego mieszkania. Łóżeczko mizerne, wyduszone, którego pasy obwisłe przybrały formy ciała zawsze na nich jednakowo spoczywającego, poduszka skórzana stłuszczona od głowy, miska do umywania, dzban od wody, trochę odzienia i kufer, dopełniały obrazu téj izby. Pierwsza, w któréj się farby tarły, zarzucona gałgankami i bibułą od wycierania palet wyrzucaną, pełna butelek z pokostem i werniksem, flaszek z olejem, odartych płócien, kamieni nieczystych i słojów, w których ugry czyszczono, była mieszkaniem Jasia i Maćka, chłopaka do posługi, jednego z tych miejskich uliczników odartusów, co w latach piętnastu umieją się zepsuć jak by przeżyli pięćdziesiąt.
Szyrko jadał w poblizkiéj garkuchni, a sługa Mar-
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/109
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
101
SFINKS.