Przejdź do zawartości

Strona:Wspomnienia z maleńkości.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stoją. No i ja boję się wejść do mieszkania, ale myślę: wejdę, wszystko jedno, co będzie, to będzie. Wchodzę, a gospodarz mówi: „Tak pilnujesz krowy?“ Ja nic. A on jeszcze raz mówi, a ja nic. Złapał paska i dawaj mię bić. A gospodyni dosyć mię lubiła troszkę i mówi: „nie bij go, on nie chciał usnąć“. No to dobrze. Uderzył mię parę razy paskiem, no, zjadłem obiad i poszedłem do jakiegoś chłopaka, zaczym jeszcze krowy wygnałem, bo on mi obiecał kapelusz upleść. I ja poszłem do tego chłopaka. Już uplótł te paski, mama jego szyła, ja czekałem. Wszyscy krowy wypędzają, tylko on nie i ja nie. Nie czekałem już na kapelusz (wieczorem on mnie przyniósł sam, ten chłopak) tylko poszłem do domu, a gospodarz mówi: „Gdzieś był?“ A ja mówię: „Na kapelusz czekałem, bo jeden chłopak mi szył“. A on miał taką linkę i stoi we drzwiach. Ja wskakuję prędko, krowy odwiązuję, żeby gnać, a on mię bęc — bez łeb — potym złapał mię przez rękę i walił. Ja krzyczę: „oj, panie, już nie będę, nie będę“. A on: „ja ci tu nie będę“. I bił a krzyczał na mnie „prędko wyganiaj krowy“. Ja wygnałem krowy na łąkę — i chłopaki też są. Ale co to? Dzwony biją. Największy dzwon także bije. Co to może być? — Dopiero mówią, że to Niemcy dzwony zabierają. Zara na ostatku tak wszystkiemi dzwonami zadzwonili. A potym Niemcy spuszczali. Jeden dzwon największy spadając wkopał się w ziemię. Niemcy powiedzieli do księdza: jak chce żeby dzwony zostały, niech zapłaci. — I ksiądz zara rozesłał po wsiach, żeby składkę zbierali. I zapłacił. — Potym te dzwony zakładali — jak niemcy wyszli. Założyli, a nie wszyscy wiedzieli, że już dzwony założone. Jak dzwony zadzwoniły, tak się uradowali wszyscy.
A potem mama mówiła: „Po skończonej wojnie wrócisz do nas“. Jak mama przyjeżdżała — pytała — czy mi dobrze, nigdy nie mówiłem, że mi źle. — Ale potym mówię: „co, już po skończonej wojnie, — poja-