Strona:Współczesni poeci polscy.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To też wracając z niewoli sułtana
Jeniec, tak lubej w objęcia nie chwyta,
Ani się czulej z własnym bratem wita,
Jak jam u wrót tych przywitał szatana!

Szatan wszelako wyśmiał go, powiadając, że ani jego cierpienia, ani pycha, ani pogarda ludzi nie dają mu prawa do równania się z władcami podziemia. Poeta stał osłupiały w milczeniu, gdy się przed nim zjawiła postać niebiańska — Sztuka i wzkazała mu źródło prawdziwego poznania w sercu, które jest „zorzą, gromem, wszechmocą, źródłem i skarbem życia“, i poddała krytyce jednostronność uczonych, którzy serce lekceważą:

Wasi uczeni, oparci na księgi,
W sam postęp wiedzy z zapatrzonem okiem,
Myśląc, że prawdę zgłuszą słów potokiem,
Spychają serce z tronu tej potęgi;
Mówiąc, że wiedzę sam rozum stanowi,
Że serce zawsze jedno i toż samo
Jest jej w postępie tylko jeszcze tamą...

Sztuka jednak nie jest nieprzyjaciółką prawdziwej wiedzy i zachęca poetę do złączenia nauki z miłością:

Serce — to ogień, to znicz, co w snach wiary
Tych, co już dawno dziś śpią po cmentarzach,
Miał się przez wieki na ludzkich ołtarzach
Palić, by ziemi rozgrzewać obszary.