Strona:Współczesni poeci polscy.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Co więcej, nawet poeci nastrajają swe lutnie „na złota brzęk“ i czujnem uchem słuchają na giełdzie, „po czemu dzisiaj łza, po czemu śmiech, po czemu jęk“, za grosz gruchają jak gołąbki, za dwa śpiewają „dziewic erotyczny wdzięk“, za trzy wybuchają rozpaczą lub głoszą „wrzaski trąb, ryk dział i mieczów szczęk“. Albo też kłamią swym ideałom, gdy „pieszczotliwy gwar niewieści“ każe im być śpiewakami uczt i mirtem wieńczyć skroń, zamiast dzierżeć silnie w dłoni miecz archanioła, co go „Bóg dał u raju wrót“, by walczyli „z szatanem wiecznej mgły na wielkiej ducha tamie“. Ci, co mieli porwać lud do wielkich czynów, a w powodzi klęsk pocieszać zrozpaczone tłumy, wolą „chluby laur“ i wnoszą w cichy świat poezyi „okrzyk zgraj i żądzy samolubnej brud“. A zgraje te, jak w epoce cezarów rzymskich, wołają o jedzenie lub „ryczą wśród kamelij dżdżu i róż“, bijąc szalone oklaski tym, „od których pierzcha dróg dziejowych anioł-stróż i przedświt gasi swe złotopromienne blaski“. Zgrajom tym rozszalałym nie przyświeca żadna gwiazda, bo nawet myśl badawcza, niegdyś roztrząsająca zwój „potęg twórczych“, dzisiaj kupczy strzępami wiedzy, otoczona rojem heter i sofistów. Tryumfy nad kamieniem, parą i żelazem podsycają tylko moc i szał materyi; kał żądz poziomych zalał świątynie serc; ateizm na zgliszczach wiar za-