Strona:Woyciech Zdarzyński życie i przypadki swoie opisuiący.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wſze nadzieię powrotu; Poznał to pomieſzanie moie Satumo, a gdy przed nim żal moy wynurzyć miałem, ięk trąb przerażaiących obił ſię o uſzy naſze. Satumo zmieſzany porwał ſię do oręża, a ia niewiedząc coby to było, wybiegłem za nim, i obaczyłem lud zgromadzony trzymaiący broń w rękach. Każdy miał twarz pomieſzaną, wznoſił ręce do góry, i okazywał żal głęboki w ſercu.
Czterech ludzi nieznanych mi z twarzy, przyſtąpiwſzy do ludu, i pokłoniwſzy ſię Satumowi, powtorzyli ięk trąb, które z ſobą mieli. Lud cały zaczął wzdychać, a Płeć Niewieścia załamuiąc ręce i wznoſząc ie do gòry, wydawała ſerdeczne łkania. Gdy ſię trochę uſpokoił rozruch, ieden z Przychodniow, tak mòwić zaczął: Zbrodnia, którey przykładu nikt z naſ nie zaſiąga pamięcią widzieć ſię dała w Oſadzie naſzey. Młodzian naſz ieden polubił ſobie Córkę ſąſiada naſzego Taumaga, i chciał ią mieć za przyiaciela ſwego, ale popędliwość do gniewu, i zdro-