Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
77
PROSTACZEK
VII. Prostaczek odpędza Anglików.

Pogrążony w ciężkiej melancholii, Prostaczek puścił się nad morze, z dubeltówką na ramieniu, z kordelasem u boku, mierząc, od czasu do czasu, z fuzyi do jakiegoś ptaka, a często mając pokusę wymierzyć do siebie; ale kochał jeszcze życie dzięki myśli o pięknej Saint-Yves. To przeklinał stryja, ciotkę, całą Dolnobretanię i swój chrzest; to znów błogosławił to wszystko, ponieważ dzięki temu poznał swą ubóstwianą. To zrywał się aby podpalić klasztor, to zatrzymywał się w miejscu, rażony myślą iż spaliłby swą bogdankę. Wschodnie i zachodnie wichry nie tak gwałtownie miotają falami La Manche, jak te sprzeczne myśli poruszały jego serce.
Szedł wielkimi krokami, nie wiedząc dokąd, kiedy usłyszał odgłos bębna. Ujrzał zdala ciżbę ludzi, z której połowa biegła ku wybrzeżu, druga zaś uciekała.
Tysiączne krzyki rozlegały się ze wszystkich stron; ciekawość i junactwo pognały Prostaczka ku miejscu skąd pochodził hałas; znalazł się tam w paru susach. Komendant milicyi, który wieczerzał z nim u przeora, poznał go natychmiast: podbiegł z otwartemi ramionami. „Ha! to Prostaczek! będzie walczył za nas!“ Nato, milicyanci, wpół-żywi ze strachu, skrzepili się na duchu i zaczęli również krzyczeć: „To Prostaczek! to Prostaczek!“
— Panowie, rzekł, o co chodzi? Czemuż jesteście tak wzburzeni? czy wam zamknięto kochanki w klasztorze?“ Setka bezładnych głosów wykrzyknęła: