68
„Czy pan nic nie chce zrobić dla mnie?“ Wymawiając te słowa, to spuszczała oczy, to znów podnosiła je z wzruszającym wdziękiem. „Och, wszystko co pani zechce, co pani rozkaże: chrzest z wody, ognia[1], krwi; niema rzeczy, którejbym pani odmówił“. Panna de Saint-Yves miała tę chlubę, iż dokonała w dwóch słowach tego, czego nie mogły zdziałać ani nalegania przeora, ani częstotliwe pytania delegata, ani nawet wywody samego biskupa. Czuła swój tryumf, ale nie czuła go jeszcze w całej rozciągłości.
Chrzest odbył się z całą przystojnością, przepychem i ozdobą. Stryj i ciotka ustąpili X. de Saint-Yves i jego siostrze zaszczytu trzymania doń Prostaczka. Panna de Saint-Yves promieniała z radości że jest chrzestną matką. Nie wiedziała jakie ciężary nakłada ten chlubny tytuł: przyjęła zaszczyt, nie znając jego opłakanych następstw.
Ponieważ nie było ceremonii, której by nie towarzyszył wielki obiad, po wyjściu ze świątyni wszyscy znaleźli się u stołu. Miejscowi dowcipnisie mówili, iż nie należy chrzcić wina. X. przeor powiadał, iż, wedle Salomona, wino rozwesela serce człowieka. X. biskup dodał, iż patryarcha Juda miał uwiązać swego osiołka do winnej latorośli i zmaczać płaszcz w soku winnym, i żałował iż nie można tego samego uczynić w Dolnej Bretanii, której Bóg odmówił winnic. Każdy starał się spłodzić jakiś koncept na temat chrztu Prostaczka, i jakiś komplement pod adresem chrzestnej matki. Delegat, wciąż pod znakiem pytajnika, spytał Hurona, czy będzie wierny
- ↑ Chrzest ognia praktykowany był w dawnych gminach chrześcijańskich; polegał na znamieniu, które wypalano rozżarzonem żelazem na szyi i na ręce.