Przejdź do zawartości

Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

40

WOLTER

pół roku margrabstwo, odebrał ze szkoły pana margrabiego juniora, aby go wprowadzić w Paryżu w wielki świat.
Colin, zawsze serdeczny, napisał list z powinszowaniem do dawnego towarzysza. Młody margrabia nie odpowiedział ani słowa: Colin odchorował to ze zmartwienia.
Rodzice postarali się dla młodego panicza o guwernera: guwerner ten, jegomość bardzo wytworny ale który nic nie umiał, nie mógł niczego nauczyć swego wychowanka. Pan chciał, aby jego syn umiał po łacinie, pani nie chciała. Wzięli za rozjemcę pewnego autora, który zdobył sobie wówczas sławę lekkością i powabem swoich dzieł. Zaproszono go na obiad. Pan domu zaczął w ten sposób: „Panie, ponieważ umie pan po łacinie i bywa pan na dworze…
— Ja! po łacinie! ani słowa, odparł literat; i bardzo sobie to chwalę: jasnem jest, że o wiele lepiej włada się własnym językiem, odkąd się nie rozprasza wysiłku na języki obce. Weź pan nasze damy: umysł ich ma o wiele więcej powabu niż męski; piszą listy z bezporównania większym wdziękiem: a mają tę wyższość nad nami jedynie dzięki temu, że nie umieją po łacinie.
— I cóż! nie miałam racyi? rzekła pani. Chcę, aby mój syn był człowiekiem gładkim, aby miał powodzenie w świecie; a widzisz sam, że, gdyby umiał po łacinie, byłby zgubiony. Czy grywa się, powiedz, komedyę i operę po łacinie? czy zaleca się kto do kobiet po łacinie?“ Pan, olśniony temi racjami, ustą-