Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

240

Stara odparła: „Panie, możesz rozrządzać dowoli psem Tobiasza, oślicą Balaama, krukiem i gołębiem z arki oraz kozłem ofiarnym; ale byczek nie może spać w stajni. Powiedziane jest, że musi być wciąż uwiązany na stalowym łańcuchu, „być wciąż zwilżony rosą i szczypać trawę z ziemi[1], i że ma dzielić pożywienie dzikich zwierząt“·. Powierzono mi go, muszę słuchać. Coby o mnie pomyśleli Daniel, Ezechiel i Jeremiasz, gdybym powierzyła tego byka komu innemu? Widzę, że znasz tajemnicę tego dziwnego zwierzęcia: nie mam sobie do wyrzucenia żem ją zdradziła. Zawiodę go daleko od tej nieczystej ziemi, nad jezioro Sirbon, zdala od okrucieństw króla Tanisu. Ryba moja i wąż obronią mnie; nie lękam się nikogo, kiedy służę memu Panu“.
Roztropny Mambres odpowiedział: „Moja dobra stara, niech się dzieje wola boża! bylem odnalazł naszego białego byczka, nie stoję ani o jezioro Sirbon, ani o jezioro Moeris, ani o jezioro sodomskie; pragnę tylko jego dobra, i twego także. Ale dlaczegoś wspomiała Daniela, Ezechiela i Jeremiasza? — Ach, panie, odparła stara, wiesz równie dobrze jak ja, jak bardzo ich obchodzi ta cała sprawa; ale nie mam czasu do stracenia; nie chcę wisieć; nie chcę aby mego byczka spalono, utopiono lub zjedzono. Spieszę ku jezioru Sirbon, przez Kanopę, wraz z moim wężem i rybą. Bądź zdrów“.

Byk udał się za nią zadumany, okazawszy zacnemu Mambresowi należną mu wdzięczność.

  1. Daniel, V. (Przyp. Woltera.)