Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

104

WOLTER

Ale jak obrócić się w Wersalu? Młoda, piękna, bez oparcia, nieznana, zagrożona na każdym kroku, jak mogła się odważyć na szukanie królewskiego gwardzisty? Wpadła na myśl aby się zwrócić do jezuity pośledniej klasy: istnieją bowiem dla wszelkich stanów. Jak Bóg, powiadają, dał rozmaitą sławę rozmaitym rodzajom zwierząt, tak dał królowi spowiednika, którego wszyscy łowcy beneficyów nazywali głową gallikańskiego kościoła; następnie szli spowiednicy księżniczek; ministrowie nie mieli spowiedników: nie byli tak głupi! Byli też jezuici dla pospólstwa, a zwłaszcza jezuici dla pokojówek, przez które zyskiwało się sekrety ich pań: wcale nieladajakie zadanie. Piękna Saint-Yves zwróciła się do jednego z takich: zwał się Ojciec Dowszystkiego. Wyspowiadała się przed nim, opowiedziała swoje przygody, stan, niebezpieczeństwo, i zaklęła go aby ją pomieścił u jakiej pobożnej damy, gdzieby była bezpieczna od pokus.
O. Dowszystkiego umieścił ją u żony jednego z urzędników dworskiego stołu, jednej ze swych najgorliwszych penitentek. Od pierwszej chwili, panna de Saint-Yves postarała się zyskać zaufanie i sympatyę tej kobiety; wywiedziała się o gwardzistę Bretończyka i ściągnęła go do siebie. Dowiedziawszy się, że ukochanego jej uwięziono tuż po rozmowie z sekretarzem ministra, pędzi do jego biura. Widok pięknej buzi ułagodził dygnitarza; trzeba bowiem przyznać, iż Bóg stworzył kobiety jedynie poto aby obłaskawiały mężczyzn.