Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

102

WOLTER

Doskonale! doskonale… będziemy pamiętali o nim… Czy pańskie opactwo dużo przynosi? — Och, bardzo skąpo… a ten bratanek mnóstwo nas kosztuje. — Czy są janseniści w sąsiedztwie? Miej się pan na baczności, drogi przeorze, to ludzie niebezpieczniejsi niż hugonoci i ateusze. — Nie, Wielebny Ojcze, niema ich u nas: w opactwie Najśw. Panny z Góry nikt nie wie nawet co to jansenizm. — Tem lepiej! bywaj tedy zdrów; co będę mógł, uczynię dla pana“. Pożegnał bardzo serdecznie przeora, i nie myślał o nim więcej.
Czas upływał. Przeor oraz zacna jego siostra wpadali w rozpacz.
Tymczasem przeklęty delegat nastawał na małżeństwo swego dryblasa z piękną Saint-Yves, którą umyślnie w tym celu wydobyto z klasztoru. Co do niej, to wciąż kochała swego chrzestnego syna, w równej mierze jak nienawidziała człowieka narzucanego jej za męża. Wstyd iż zamknięto ją w klasztorze pomnażał jej miłość; przymus wstrętnego małżeństwa doprowadzał ją do szczytu. Jak wiadomo, miłość młodej dziewczyny jest o wiele przemyślniejsza i śmielsza niż życzliwość starego przeora oraz ciotki z górą czterdziestopięcioletniej. Prócz tego, panienka ukształciła się znacznie przez czas pobytu w klasztorze, a to dzięki romansom czytywanym ukradkiem.
Pięknej Saint-Yves utkwił w głowie list królewskiego gwardzisty, obiegający okolicę. Postanowiła sama udać się do Wersalu aby zebrać informacye,