Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobre; niech i tak będzie; ale wyznaję, że bardzo jest okrutne postradać Kunegundę i skończyć na rożnie Uszaków“. Kakambo nie tracił nigdy głowy. „Nie rozpaczaj pan, rzekł do zgnębionego Kandyda; znam potrosze narzecze tych ludów, pogadam z nimi. — Nie omieszkaj, rzekł Kandyd, przedstawić im, jak nieludzkiem okrucieństwem jest gotować ludzi, i jak bardzo to jest niechrześcijańskie.
— Panowie, rzekł Kakambo, pragniecie zatem pokosztować dziś jezuity? to bardzo pięknie; nic słuszniejszego niż poczynać sobie w ten sposób z nieprzyjaciółmi. W istocie, prawo naturalne uczy nas zabijać bliźniego; nie inaczej postępuje się na całym obszarze ziemi. Jeżeli nie korzystamy z prawa zjadania ich, to dlatego że mamy poddostatkiem innych smacznych potraw: ale panowie nie posiadacie zapewne tych samych zasobów co my. To pewna, iż lepiej jest zjeść wroga samemu, niż oddawać krukom i wronom owoc zwycięstwa. Ale, panowie, nie chcielibyście wszak zjadać swoich sprzymierzeńców? Sądzicie, iż nawdziejecie na rożeń jezuitę, a tymczasem upieklibyście jeno swego obrońcę, nieprzyjaciela waszych nieprzyjaciół. Co do mnie, urodzony jestem w waszym kraju; ten oto jegomość jest moim panem: nietylko nie jest jezuitą, ale dopiero co zgładził jezuitę i te szaty są jego łupem; oto przyczyna omyłki. Aby się przekonać o prawdzie, weźcie jego suknię, zanieście ją do granic królestwa los padres; dowiedzcie się, czy mój pan nie zabił oficera-jezuity. Zabierze to nieco czasu; ale zawsze starczy go na