Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Spojrzo tam na cie wsyscy wskoś
Pytajo sie, masli trzos?
A kiedy mas jaki sacunek
Będzies miał pewny frasunek.

Przylgno do ciebie jak smoła,
Przedas na nich konia, wola,
Oddas im, zostanies cysty,
Mówio: nie gotowe listy.

Przyjdź az za tydzień na, wtorek
A przynieś nam drugi worek,
Pieniędzy drugo połowe,
Przedaj choć ostatnio krowe.

A gdy przychodzi juz ten cas,
Innego wachmistrza juz mas;
Ten pewnie niezfolguje,
Do ostatka cie spantuje[1].

O mój najmilsy sąsiedzie,
Coz ja już teraz poredze?
Mam cyns jesce niepłacony,
Bije w głowe jako w zwony[2]

A tak sobie doredzajo
A w tył sie nie oglądajo
Sérce swe wznoso ku niebu,
Od landrata jado we dwu.


  1. Wyfantuje.
  2. Dzwony,