Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwykł mówić w domu po niemiecku, bo tylko po polsku umie. Ale przymus szkolny jest wybornym środkiem germanizacyjnym — a ślady polskości w Prusach Wschodnich coraz bardziéj nikną. Tak samo jak spolszczone obywatelstwo niemieckie znów się wypolszczyło, tak téż zniemczało obywatelstwo mazursko-polskie, bo na Mazurach nigdy nie było ani ducha, ani poczucia narodowego, a dziś liczą się do gorliwych Niemców familje niegdyś mazurskie Łęskich, Przyborowskich, Dębowskich, Leszczyńskich, Dąbrowskich, Oterskich, Sakowskich, Parczewskich, Radziwiłłów, Brzosków, Tyszków, Kostków, Rogala Biberstejnów, Morsztynów, Rutkowskich, Wiśniewskich, Gizewiuszów, Gierszów i wielu innych.
Lud mazurski znajdując się w takiém położeniu, żyjąc w takich okolicznościach, ścieśniony przez obcą narodowość i sam pogrążony w ciemnocie, czyż może być czém inném jak tylko ślepem narzędziem w ręku rządu lub jakiegoś stronnictwa politycznego? sam bowiem nie posiadając żadnego poczucia obywatelskiego lub narodowego, ślepo oddaje kartki i głosy przy wyborach na kandydata, którego albo dziedzic, albo pastor, albo urzędnik jakiś polecił. Sam nigdy dotąd nie domagał się uwzględnienia położenia swego od posła przez siebie wybranego, a żaden z posłów nie starał się wyśledzić potrzeby polskich swoich wyborców, aby ich położenie polepszyć — dosyć na tém, że na niego głosowali, bo sam zajęty wielką niemiecką polityką, niema czasu nimi się zająć, a zresztą „das Vaterland muss grösser sein!“ Dziś cały lud uśpiony, w letargu, lecz czy wiecznie ten stan potrwa? czy Mazur nigdy już nie